Archiwa miesięczne: Kwiecień 2016

XIV Bieg Europejski Gniezno, czyli 11 sekund do szczęścia

        11 sekund – tylko tyle zabrakło do upragnionej trójki z przodu na dystansie 10km. Tak mało i tak dużo można powiedzieć. Bieg Europejski miał być areną,  gdzie uda się w końcu złamać magiczną granicę 40 minut. Jak to jednak bywa w życiu nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem i tutaj nie powiodła się ta sztuka  –  czas na mecie 40:10.

12970774_1741597142738512_1498410118414795526_o   12973274_1741597082738518_4065028444217366229_o

Ale od początku. Po niedzielnych zmaganiach w Ostrowie Wielkopolskim na dystansie półmaratońskim nie pozostało już chyba w organizmie dużych śladów – mięśnie nóg przestały boleć, opalenizna lekko zeszła. Od tego czasu udało się zrobić dwa treningi – pierwszy to lekkie i krótkie rozbieganie po zawodach, a drugi w czwartek to  kilka milówek w tempie progowym oraz szybkie dwusetki. Miały być po cztery powtórzenia, ale coś się zadziało w zegarku i wyszły trzy 🙂 Może to i dobrze, bo po trzeciej dwusetce odczułem dziwny ból w prawej stopie, a spowodowany chyba zakończeniem żywota moich saucony na asfalcie. Popołudniowe zmiany w pracy pozwoliły mi też się w końcu wyspać, co jest bardzo ważne (codzienne wstawanie o 4 rano daje w kość). Pogoda także sprzyjała pobijaniu życiówek, bo było pochmurno, około 12 stopni i bez silnego wiatru. Co prawda wiatr troszkę przeszkadzał na długiej prostej na Alei Reymonta, ale tylko tam na szczęście 🙂 Przed startem jeszcze zdjęcie grupowe altomków i za chwilę start.

grupowe Altom   c_P4090018

Umówiłem się z Krzyśkiem i Adamem na wspólny bieg z założeniem czasu poniżej 40 minut. Start bardzo ciasny i to z użyciem wielu łokci, dostałem kilka kuksańców, ale potem na deptaku już się wszystko wyrównało i zrobiło miejsce na spokojny bieg. Nie patrząc na zegarek biegliśmy w miarę równo, potem nawrót przed Trzema Mostami i powrót na Rynek. Chciało się biec szybciej, mocniej, ale wiadomo, że trzeba zachować siły na później. Na trasie doping kibiców, znajomych, zespoły muzyczne  – wszystko naprawdę super! Trasa składa się z dwóch pętli – 4 i 6 km, co ma też swoją zaletę – mijania się z czołówką biegu! Druga pętla dłuższa jest zawsze trudniejsza, bo już na małym zmęczeniu. Punkty z wodą umiejscowione na ulicy Konikowo po obu stronach ulicy w miarę dawały radę przynajmniej w moim zakresie czasowym. A trasa bajka – płaska i szybka. Naprawdę jedna z szybszych na których biegałem. Może minusem jest kostka brukowa w okolicach Rynku i deptaku, którą nie każdy lubi.

4km    c_P4090069

W biegu brało udział naprawdę wielu znanych sportowców, których znam ze szklanego ekranu… Krystian Zalewski, Dominika Nowakowska, ale także na przykład Iza Trzaskalska, którą widzieliśmy na treningu na stadionie w Szklarskiej Porębie w sierpniu ubiegłego roku. Czołówka biegu szybko się ukształtowała w formie trzech czarnoskórych zawodników z Kenii, potem Krystian Zalewski i dalej ukraińscy biegacze.  Taka klasyfikacja utrzymała się już do mety z wygraną Hilarego Kimaiyo z czasem 28:58. Bieg w moim wykonaniu oceniam jako w miarę dobry, choć na 6 i 7km przyszło małe zmęczenie związane może z przednim wiatrem, a co za tym idzie zwolnienie tempa. Potem starałem się już przyspieszyć i nie pozwolić się wyprzedzić wspólnie biegnącym zawodnikom.

b475    12977132_1205380819480186_3761238548091896446_o

Ostatnie metry na ulicy Dąbrówki to już mega przyspieszenie i wyprzedzanie aż do mety. Na mecie nie czułem specjalnie zmęczenia, więc chyba za późno zabrałem się za przyspieszanie  – może trzeba było zacząć już właśnie od 6 -tego kilometra?

DSC_1185    b308

Trochę szkoda tych kilku sekund do spełnienia marzenia, ale cóż… na pocieszenie pozostaje zdobyta nowa życiówka (szybsza o 23 sekundy niż rok temu) i dalszy trening – może uda się jeszcze w tym roku?

trasa      meta

Po biegu jeszcze rozmowa z innymi biegaczami – Artim Kujawińskim o ukończonym Sparthatlonie (to jest dopiero wyczyn!!!) i poznanym kolegą, który pobiegł dzisiaj 34 minuty (też bym tak kiedyś chciał :)). Potem pognałem jeszcze na Rynek obejrzeć ceremonię nagród dla najlepszych, ale tutaj zawsze jest słaby punkt, bo frekwencja bardzo nikła… Może jakieś losowanie nagród zmieniłoby tę sytuację? Co 25-ty zawodnik na mecie mógł odebrać patelnię od firmy Altom, ale dopiero po ogłoszeniu wyników po 18.30  – było tu małe zamieszanie, bo wcześniej przychodziły nieoficjalne wyniki w smsie. W każdym razie mnie ta promocja nie objęła 🙂 Aha sam pakiet startowy bardzo fajny, bo koszulka techniczna, plecaczek – worek na buty, kubek i to w fajnej wielkości, kolejny gadżet kuchenny w postaci tarki do warzyw, napój energetyczny, a na mecie fajny medal z kompletu z państwami europejskimi. W tym roku na tapecie była Dania, nawet biegł ambasador duński, a ponadto bieg miał zgodę na użycie wizerunku Syrenki Kopenhadzkiej. Bieg miał także rekordową frekwencję ograniczoną najpierw do 1200, a potem 1500 biegaczy. Na liście startowej było w końcu 1580 biegaczy, a w wynikach na mecie ujęto 1446 biegaczy. Ciekawe co za rok?

570947af53f07_o,size,933x0,q,70,h,18a966    5709477e883c6_o,size,933x0,q,70,h,162771 syrenka Kopenhaga    OLYMPUS DIGITAL CAMERA

III ICE MAT Półmaraton Ostrów Wlkp 3.4.2016

 

     Start w pierwszy upalny dzień tego roku – taki powinien być tytuł tego wpisu. Nagły wzrost temperatury pokrzyżował zdecydowanie plany na dobry szybki bieg tego dnia. Mając chęć na zdobycie życiówki jak rok temu przyjechaliśmy z Krzyśkiem Przybylskim do Ostrowa Wielkopolskiego. Bieg nie tak wielki frekwencyjnie jak połmaraton poznański, ale z lepszą oprawą, łatwą według mnie trasą na trzech 7km pętlach i ciekawym pakietem startowym. To są czynniki, które skłaniają mnie już drugi rok do rezygnacji z udziału biegu w Poznaniu na rzecz Ostrowa mimo większej odległości do pokonania. Pogoda w tym roku niestety spłatała figla i z dobrymi wynikami można było się pożegnać.

Już w Ostrowie potwierdziłem Krzyśkowi, że dzisiejszy bieg będę biegł „na przetrwanie”, bo po pierwsze: niewyspanie – wstawanie codziennie o 4 rano do pracy nie pomagało :), po drugie niedawne święta i związane z tym jedzenie to nie jest czynnik sprzyjający dobremu bieganiu, no i trzecie – zmiana aury – zbyt nagła zmiana temperatury. Wszystko to razem spowodowało, że nie dawałem sobie tego dnia szansy na dobre bieganie, a co dopiero na lepszy wynik niż obecna życiówka. Ponadto po nowinie o terminie zabiegu i konieczności rezygnacji z maratonu w Warszawie zmieniłem trening na szybszy i krótszy z nastawieniem na pokonanie 40 minut na 10km. W każdym razie po odebraniu fajnego pakietu – „złoty”: czapeczka zimowa, odblaskowy buff, kubek z logo biegu, brelok do kluczy w formie biegacza oraz statuetka na mecie i krótkiej rozmowie ze znajomymi potruchtaliśmy na Rynek na start.  Tam mała rozgrzewka i oczekiwanie w cieniu na sygnał startu.

po starcie po starcie2

Krótko po starcie już brakowało śliny w ustach i wybiegnięciu na prostą, a dalej na agrafkę szukaliśmy wzrokiem miejsca z punktem z wodą. Po pierwszym okrążeniu minął mnie Tomek Sosiński, a Krzysiek był już dość daleko z przodu i mimo dobrego czasu na zegarze na Rynku (29:48) stwierdziłem, że naprawdę nie dam rady szybko pobiec tego dnia. Starałem się na drugim kółku utrzymywać stałą prędkość i ta sztuka jeszcze jakoś się udawała. Jednak już ostatnie okrążenie było biegiem na ukończenie, bo w głowie gościła już myśl o przerwaniu biegu. Było naprawdę gorąco, żałowałem, że nie założyłem innych spodenek, a do tego obawiałem się, żeby nie zakwasić się zbyt mocno przed sobotnim startem w Gnieżnie.

C_DSC00869    po 1 kółku

Czas na mecie 1:33:48 był zadowalający jak na te warunki i mimo trudu będę miło wspominał ten bieg. Ukrainiec Wiktor Nagirniak, który wygrał zawody (1:11:57) –  biegł sobie tak lekko cały czas (zalety biegania na pętli pozwalają na oglądanie zmagań czołówki biegu) i zazdrościłem mu tej szybkości i lekkości biegu. Eh, ta nieznośna lekkość biegu – tęsknię za nią. Może uda się w Gnieźnie już w najbliższą sobotę?

 meta  20160404_090904

Co ciekawe: krótko przed metą pozwoliłem się wyprzedzić dwóm dziewczynom, które walczyły ze sobą i jak się okazało później zajęły drugie i trzecie miejsce na podium open kobiet z takim samym czasem, a ja na ostatniej pętli chyba pierwszy raz dublowałem kilka osób. Zresztą chyba wiele osób nie ukończyło z powodu temperatury tego biegu, bo już na ostatnim kółku nie widziałem kilka twarzy, które wcześniej obserwowałem. Opaleniznę na twarzy czuję do dziś 🙂 czyli po tygodniu 🙂 Poniżej zwycięzca tegorocznego półmaratonu ICE MAT, który zdecydowanie nie był ice 🙂

C_DSC00747