VI SZAMOTUŁY SAMSUNG PÓŁMARATON – 16.10.2016

baner-start   baner-plot                      Czwarty półmaraton w tym roku miałem przebiec w Szamotułach.  Tegoroczna jest już szóstą edycją biegu. W tym roku została jednak przygotowana nowa trasa przenosząca większość poza miasto z różnych organizacyjnych względów. Zmiana okazała się korzystna z wielu względów, a mieszkańcy są pewnie wdzięczni 🙂 Nowa trasa miała start i metę na wysokości aquaparku obok biura zawodów i prowadziła najpierw małą pętelką ulicami miasta tak, aby przebiec z powrotem przez linię startową i dalej do Pamiątkowa, gdzie usytuowany był nawrót w okolicy 11,5km. Powrót był prowadzony dodatkowym odbiciem przez Baborowo. Pakiet startowy na zawody zdobyłem dzięki uczestnictwie w konkursie na hasło biegu, które okazało się jednym ze zwycięskich.  Pogoda na sam bieg okazała się niezbyt przychylna, bo wiał mocny zimny wiatr oraz padał deszcz. Jak to jednak czasami bywa zła pogoda nie może popsuć czegoś co dobrze działa i tak się stało i tym razem. Plany na bieg nie były wygórowane i ze względu m.in. na pogodę chciałem po prostu przebiec ten półmaraton treningowo nie nastawiając się na jakiś specjalny wynik. Na miejscu okazało się jednak, że będzie pacemaker a właściwie pacemakerka na 1:30 i to zmoblizowało mnie do ustawienia się w strefie za balonikiem na ten czas. Nie wiedziałem wtedy czy dotrę razem z balonikami na czas, ale po Biegu Lechitów byłem zdecydowany biec w grupie lub za nią tak, aby schować się przed wiatrem.

za-balonikami-2      za-balonikami

Plan był dobry i realizowałem go do nawrotu, potem musiałem trochę nadgonić aby dojść z powrotem do grupy. Niestety każdy punkt z wodą to strata do grupy, gdyż prowadząca nie zwalniała na punktach. Po 15km grupa się rozerwała i niestety zostałem trochę z tyłu za pacemakerką. Miałem wrażenie, że nie biegła równym tempem, ale narastającym, ale i tak wg mnie zrobiła dobrą robotę, a jak sie okazało potem zrobiła swoją życiówkę, bo nigdy nie przekroczyła 1:30. Na 16-tym kilometrze zebrałem się, próbowałem utrzymywać tempo i nawet przyspieszać, ale zrezygnowałem z tego na rzecz ostatnich 2-3 kilometrów. Mimo wszystko w trakcie biegu nie patrzyłem na tempo w gremlinie i próbowałem jeszcze myśleć o prześcignięciu kolejnych zawodników. To udawało się z dobrym skutkiem, choć także i mnie minęło kilku silniejszych biegaczy. Pierwsze kilometry były pod wiatr, więc ostatnie były z wiatrem i starałem się to wykorzystać w miarę sił. Na jednym z punktów wziąłem czekoladę i choć na początku trochę mnie zatkała, to później chyba spełniła swoją rolę, bo poczułem przypływ mocy (albo tak mi się tylko wydawało). Na ostatnich kilometrach baloniki były już daleko, choć w zasięgu wzroku, ale bez żadnych szans na dogonienie. Starałem się więc skupić jedynie na najbliższych zawodnikach i próbować rywalizować z nimi.

meta1      meta3

Nie wiedziałem jaki mam czas i tempo, więc kiedy dobiegałem do mety i zobaczyłem na zegarze migające 1:28 byłem w szoku. Nie miałem już jednak siły na spektakularny finisz i ostatnie metry pokonałem jak zdepnięty stary kapeć.

 przed-meta     medale

Za linią mety mogłem już jednak cieszyć się z nowej życiówki (1:28:53) zupełnie niespodziewanej w tej niekorzystnej pogodzie. Na mecie otrzymałem ładny medal, folię termo, wodę oraz napój izo w puszce. Po odbiorze rzeczy z depozytu (szybko sprawnie i z uśmiechem) oraz wykąpaniu się przeszedłem na boisko sportowe, gdzie ulokowana była scena i punkty odżywcze wraz z ławkami pod zadaszeniem. Szkoda, że pogoda nie była piknikowa, bo cała reszta zachęcała do dłuższego spędzenia czasu. Na murawie były całe rodziny, bo oprócz biegu głównego – półmaratonu były organizowane bieg rodzinny oraz NW i dla wszystkich były przygotowane nagrody także w formie losowania. Niestety pogoda pokrzyżowała trochę te plany, bo w trakcie oczekiwania na boisku deszcz nasilał się i część osób po spożyciu dobrego makaronu udała się do domu.  Trzeba jeszcze zaznaczyć, że organizatorzy nie do końca trafili z nagrodami dla najlepszych, bo część z biegaczy przed samą metą zwolniła i nie chciała przekroczyć jako pierwsi linii mety, bowiem niektóre z nagród za dalsze miejsca bądź w kategorii wiekowej były cenniejsze lub korzystniejsze niż te wynikające z miejsca w kategorii open. To taki mały minus w organizacji i to dotyczący najlepszych, bowiem cała reszta była przygotowana perfekcyjnie i z dużym rozmachem. Jestem też pewien, że w przyszłym roku stawię się w Szamotułach ponownie i spróbuję powalczyć o nową życiówkę.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.