Decyzja o udziale w pierwszej edycji półmaratonu z Wągrowca do Skoków była dość szybka i podjęta pod wpływem emocji. NIe żałuję jednak, bo było całkiem zacnie, a do tego niskie wpisowe i fajna koszulka. Do Skoków, gdzie mieściło się biuro zawodów jechaliśmy samochodem z Mateuszem, Klaudiuszem i Andrzejem. Na miejscu wszystko fajnie zorganizowane. Po odbiorze pakietu zostały podstawione autokary, które odwiozły uczestników biegu do Wągrowca na Rynek.
Tu przygotowany był start honorowy wraz z podziękowaniem mieszkańcom za możliwość organizacji biegu, bo ten był inicjatywą finansowaną z budżetu obywatelskiego miasta Wągrowca. Przed biegiem krótka rozgrzewka wzdłuż Wełny do słynnego skrzyżowania rzek: Wełny i Nielby. Po starcie honorowym bieg po ulicach Wągrowca na miejsce startu docelowego
i tam prawdziwe rozpoczęcie ścigania. Najpierw asfalcik i delikatnie pod wiatr bez napinki, ale też nie człapanie 🙂 Potem, kiedy stwierdziliśmy z Andrzejem, że fajnie, że nie jest po deszczu
i nie biegniemy przez leśne bagna, zaczęły się leśne koleiny z kałużami, które trzeba było omijać między drzewami 🙂 i tak prawie do 10km, gdzie był pierwszy punkt z wodą.
Dalej skręt w prawo i już w słoneczku prosto przed siebie. Potem skręt w lewo i aż do punktu z koparką i napisem motywującym, potem w lewo i cały czas prosto aż do Skoków.
Po drodze zgubiłem Andrzeja, ale dogonił mnie Tomek, a potem przegonił i leciał dalej. Od 10km trochę osłabłem, ale trzymałem jeszcze jako tako tempo.
Po 14km dogonił mnie jakiś kolega i od tego momentu biegliśmy razem aż do podbiegu w Skokach. Tutaj udało mi się go prześcignąć, ale przez linię mety przebiegliśmy razem. Potem pyszna drożdżówka i powrót na halę, gdzie po prysznicu czekała na biegaczy porcja spaghetti. Czekaliśmy na wręczenie nagród dla najlepszych (w tym dla Klaudiusza) i losowanie nagród (jak zwykle nic) posilając się kawą i herbatą, a potem powrót w dobrych humorach. Z czasami szału nie było (1:31:22 i 43msc open), ale po życiówce w Szamotułach nie oczekiwałem kolejnej 🙂
Rywalizację wygrał Marek Kowalski z Żukowa z czasem 1:05:26 – chciałbym kiedyś tak szybko biegać, eh… marzenia 🙂 Ale może chociaż troszkę jeszcze urwać z dotychczasowej życiówki? Podsumowując -bieg naprawdę świetnie przygotowany – ciekawe czy będzie druga edycja? Jeśli tak, piszę się na kolejny start 🙂